„Aktorstwem jestem obciążony genetycznie – przedsiębiorczości dopiero się uczę”
Wywiad z Panem Jakubem Gwitem z Teatru Rozmaitości Gwitajcie
W jakiej branży Pan działa?
Kultura, sztuka i edukacja – tak można najkrócej nazwać branżę, w której się poruszam. Jednak to tylko trzy słowa, kojarzące się raczej z ministerialnymi resortami, a nie z ideami, które są mi bliskie. Moim celem jest dotarcie do jak największego grona publiczności w różnym wieku i przy pomocy Teatru rozbawić, wzruszyć, zachęcić do refleksji, a przy okazji zapewnić sobie jakieś środki do życia. „Teatr uczy nas żyć, życie nas uczy udawać…” – to słowa z piosenki Zbigniewa Wodeckiego i chyba jest w nich wiele prawdy.
Dlaczego z tysiąca zawodów na świecie wybrał Pan aktorstwo?
Mówiąc krótko – musiałem. A rozwijając temat – jestem obciążony genetycznie. Wychowałem się w rodzinie artystycznej. Rodzice są aktorami, babcia była śpiewaczką i tancerką, a dziadek skrzypkiem. Mój dom rodzinny zawsze był przepełniony sztuką, teatrem i muzyką. W dzieciństwie uczyłem się grać na skrzypcach i fortepianie, później na gitarze. W szkołach zawsze byłem tym, który występował na apelach, wieczornicach czy w kabaretach. Po maturze poszedłem do szkoły teatralnej, jednak zawsze chciałem śpiewać więc ukończyłem Studium Wokalno-Aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Od tego czasu zagrałem w ponad stu różnych produkcjach współpracując z kilkunastoma teatrami w Polsce i za granicą. Byłem też asystentem wielu znanych reżyserów, jak również sam stworzyłem kilka projektów. Jestem między innymi pomysłodawcą i wykonawcą popularnego przed kilkoma laty „OPERAnka” w Operze na Zamku, który miał na celu oswoić najmłodszych widzów nie tylko z muzyką klasyczną ale w ogóle z teatrem i operą. Reasumując, aktorstwo to moja pasja, jednocześnie praca i hobby.;
Praca aktora to próby, nauka tekstu, przygotowywanie się do występów i ról. Czy aktor ma czas na bycie przedsiębiorcą?
Prawdę mówiąc, to jeszcze nie wiem, czy aktor ma czas na bycie przedsiębiorcą. Na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Tu muszę dodać, że tak na prawdę działam na rynku (proszę, już mówię jak biznesmen) kulturalno-edukacyjnym Szczecina od 15-tu lat, tylko teraz na trochę innych zasadach. Do tej pory byłem zatrudniony na umowy o dzieło, teraz wystawiam faktury i sam mogę kogoś zatrudniać.
Gdzie możemy Pana zobaczyć? Jakie przedstawienia ma dla publiczności Teatr Rozmaitości Gwitajcie?
Na chwilę obecną Teatr ma w ofercie dwa spektakle dla najmłodszych, które wystawiamy w przedszkolach, szkołach i domach kultury na terenie całego województwa. Są to „Pchła Szachrajka” Jana Brzechwy, absolutna klasyka gatunku oraz „Bezpieczne miasto na wesoło”, przedstawienie edukacyjne, które w zabawny sposób przybliża dzieciom podstawowe zasady poruszania się po ulicach. Do starszej publiczności kierowany jest spektakl „Lata 20-te, lata 30-te…” czyli wieczór z piosenkami przede wszystkim z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Zajmujemy się też organizowaniem i obsługą rozmaitych festynów rodzinnych oraz imprez okolicznościowych zarówno w salach, jak i na wolnym powietrzu. Poza tym można mnie jeszcze zobaczyć na szklanym ekranie jako śpiewającego pogodynka w TVP Szczecin. Współpracuję także z teatrem w Schwedt.
Jak Pan trafił na Fundusz Mikropożyczkowy KLON?
Przypadkiem. W biurze rachunkowym znajomego lekarza zobaczyłem ulotkę. Po powrocie do domu zajrzałem na stronę internetową PFP i kilka dni później siedziałem już w waszej sali konferencyjnej w towarzystwie miłej pani, która wyjaśniła mi wszystkie procedury i warunki skorzystania z funduszu.
Dlaczego zdecydował się na ofertę Fundacji?
Ponieważ nie jestem zameldowany w Szczecinie, nie mogłem skorzystać z żadnego dofinansowania Powiatowego Urzędu Pracy. Musiałbym się rejestrować w Poznaniu i tam dojeżdżać. Poza tym nigdy nie byłem, tak do końca, bezrobotny więc KLON, oferujący wsparcie dla osób pracujących, był najlepszym rozwiązaniem. Moja firma już działa w regionie.
Rozmawiała: Agnieszka Kropa-Szyszkowska